Aktualności

ŻYCIE CODZIENNE SKIERNIEWICZAN W I POŁOWIE XX WIEKU

Miejska Biblioteka Publiczna w Skierniewicach zaprasza do obejrzenia wystawy Życie codzienne skierniewiczan w I połowie XX wieku”.
Na wystawie prezentujemy fotografie odzwierciedlające klimat Skierniewic z początku XX w., ludzi w różnych miejscach i sytuacjach. Można zobaczyć zdjęcia ludzi spacerujących po skierniewickim deptaku, majówki w lasku Bila, nad rzeką Łupią i w parku, podwórka i ulice oraz dziecięce place zabaw.

Wystawa czynna od 16 lutego do 10 kwietnia 2011 r. w siedzibie MBP przy ul. Mszczonowskiej 43 a w godzinach pracy biblioteki.

Miejska Biblioteka Publiczna w Skierniewicach zaprasza do obejrzenia wystawy Życie codzienne skierniewiczan w I połowie XX wieku”.
Na wystawie prezentujemy fotografie odzwierciedlające klimat Skierniewic z początku XX w., ludzi w różnych miejscach i sytuacjach. Można zobaczyć zdjęcia ludzi spacerujących po skierniewickim deptaku, majówki w lasku Bila, nad rzeką Łupią i w parku, podwórka i ulice oraz dziecięce place zabaw.

Prezentowana wystawa jest ekspozycją fotografii ze zbiorów:

  • Katarzyny Bychawskiej-Pawlik
  • Andrzeja Chmielewskiego
  • Andrzeja Holewińskiego
  • Andrzeja Kostusiaka
  • Małgorzaty Lipskiej-Szpunar
  • Wiesławy Maciejak
  • Wiesławy i Mariana Malinowskich
  • Mariusza Pierzankowskiego
  • Elżbiety Słowińskiej
  • Stanisława Ślubowskiego

 

  DEPTAK

 

Starsi mieszkańcy Skierniewic na to słowo reagują radosnym błyskiem w oku.  To było magiczne miejsce. Niby zwykła, jedna z wielu,  ulica Sienkiewicza, a tyle dawała radości i tak zapadła w pamięć. Wiodła od Sejmiku – obecnie siedziby Starostwa, aż do placu przed dworcem kolejowym. Po jednej stronie budynki starsze i nowsze, paradniejsze
biedne drewniaki, po drugiej – zachodniej – czarował zielenią park, ogrodzony masywnym parkanem.  I to właśnie ta strona ulicy Sienkiewicza była skierniewickim deptakiem.

Popołudniami i wieczorami, a w niedzielę przez cały prawie dzień, spacerowały tu tłumy skierniewiczan. Był to swoisty salon towarzyski. Umawiano się  tu na spotkania, zawierano znajomości. Chłopcy podrywali dziewczyn. Zakochane pary krążyły trzymając się dyskretnie za ręce. Lubili tu także spacerować rodzice z dziećmi. W okolicy zabytkowej Bramy Parkowej panowie fotografowie  proponowali wykonanie pamiątkowego zdjęcia.

I tak było przez wiele, wiele lat. Żal, że nie ma już deptakowej tradycji!

 

 

PARK

 

Park wyglądał w tamtych latach inaczej niż obecnie. Cały teren był ogrodzony, jak widać na zdjęciach, wysokim płotem.  Od strony  ulicy Sienkiewicza prowadziły do niego trzy wejścia. Stare, wysokie drzewa zapewniały chłód latem, czasem przed deszczem osłaniały upartych spacerowiczów. Szerokie aleje i wąskie ścieżki obsadzone były krzakami, dzięki czemu w wielu miejscach było tajemniczo i dziwnie. Ptaki śmigały w zieleni i ogłuszały trelami.

Wiosną dzieci zbierały fiołki i zawilce, jesienią kasztany, a zimą zjeżdżały z górek na sankach lub na czymkolwiek. W sporym, pokrytym zieloną rzęsą stawie, odbijała się piękna bryła pałacu, a zimą staw  zamieniał się w lodowisko. 

W parku nie było żadnych ogrodzeń, więc dzieciaki hasały swobodnie po całym terenie, także wokół pałacu. Bawiły się w chowanego lub podchody.

W letnie niedzielne popołudnia wielu mieszkańców miasta przyciągały do parku zabawy „na deskach”. Najczęściej przygrywał zespół wojskowy, a na kostropatej podłodze wywijali młodsi i starsi.

            Park  był miejscem odpoczynku i zabawy dla wszystkich.

 

 

 

ULICE MIASTA

 

Ulice Skierniewic co jakiś czas zmieniały nazwy. Czasem wymuszały to nowe układy polityczne, a czasem nie wiadomo dlaczego nazwano na przykład ulicę Piotrkowską – ulicą Batorego,   ulicę Przyrynek – Jagiellońską, a Warszawską – ulicą Sobieskiego…

Po II wojnie ul. Senatorska została ulicą Karola Świerczewskiego, Prymasowska – Daszyńskiego,  Gałeckiego – Obrońców Stalingradu, a plac Zielony – ul.  22 Lipca. Na szczęście jakiś czas temu przywrócono poprzednie nazwy.

Skierniewice były niedużym miastem więc mówiono, że od Rynku każda ulica prowadzi w pole.  Rzeczywiście, w większości przypadków tak właśnie było.

Na niektórych ulicach  górowały okazałe murowane kamienice, na innych stały parterowe drewniaki, czasem ledwo utrzymujące pionową pozycję.

Domy stojące frontem do ulicy posiadały bramy wjazdowe, a za nimi rozciągały się większe i mniejsze podwórka. Kanalizacja i wodociągi zaczęły pojawiać  się w końcu lat 50. XX wieku, więc w podwórkach znajdowały się śmietniki i ubikacje, a także komórki, często zajmowane przez świnki, kury a  czasem nawet konie. Panowała tam specyficzna woń, nie zawsze przyjemna dla nosa.

Mimo to mieszkańcy chętnie zasiadali na stołkach i ławeczkach, żeby pobyć razem, porozmawiać, a dzieci bawiły się w klasy,  w różne gry, skakały na skakankach i wcale nie przeszkadzało im, że dokoła  stoją  walące się komórki, że pod nogami mają kocie łby, czyli brukowce. Czasem któryś z ojców zrobił huśtawkę, a czasem któryś dzieciak miał rower i pozwalał pojeździć innym.

A starsze dzieci chodziły do szkół. Było ich po wojnie pięć podstawowych, liceum ogólnokształcące, technikum mechaniczne, jakieś zawodówki. Dziewczynki nosiły granatowe lub czarne fartuszki i najczęściej włosy zaplecione w warkocze, a chłopcy jakieś swetry, kapotki, co który miał…

 

 

WYPOCZYNEK

 

Mimo ciężkiej pracy i trudnych warunków życia w ludziach tkwiła potrzeba radości, zabawy, odmiany.

W okolicznych wioskach, na przykład Żelaznej, Starej Rawie, Makowie odbywały się odpusty, na które z wielkim upodobaniem jeździli skierniewiczanie.

Lubili także w letnie niedziele wędrować do odległego lasu Bila, gdzie wśród drzew lub nad rzeką rozkładali obozowiska, czyli jakiś koc, a na nim jedzenie, butelki z napojami  różnego autoramentu i zabawa trwała do wieczora.

Kilka razy w sezonie straż pożarna urządzała majówki z różnymi konkursami, loterią fantową i oczywiście tańcami. Przygrywała orkiestra strażacka i pary tańczyły do upadłego.

Bystro płynąca Łupia pozwalała ochłodzić gorące głowy i nie tylko. Można było pochodzić po czystym piaskowym dnie w  wodzie po kolana. Wokoło pachniały łąkowe rośliny, sosny, rzeka. Było pięknie!

 

 

 

RYNEK

 

To centralnie położony plac, gdzie stoi Ratusz – siedziba władz municypalnych, ale także miejsce, gdzie odbywały się targi i jarmarki. Handlowano produktami wyprodukowanymi przez okoliczne gosposie: mięsem, drobiem, owocami, ziarnem, a nawet butami, odzieżą. Czym się dało.

W poniedziałki i czwartki Rynek zapełniał się sprzedającymi i kupującymi. Było mnóstwo furmanek, przy których stały przywiązane konie z łbami zanurzonymi w workach z obrokiem. Niektóre stały spokojnie, inne wierzgały, rżały, strach było koło nich przechodzić.

Targi trwały kilka godzin i były świetnym uzupełnieniem  państwowej sieci sklepów, w których często brakowało towarów.

 

 

                                                                                               Wiesława Maciejak